Kliknij na zdjęcie, aby je skomentować
Piłkarskie kluby rozwiązują kontrakty, które zmuszają ich do łamania ustawy hazardowej. Na meczach ekstraklasy zamiast logo bukmachera pojawiły się plansze zapełnione znakami zapytania. To wyraz bezsilności reklamodawców, których ustawa hazardowa pozbawia ważnego źródła dochodu.

- Protestujemy przeciwko bezdusznemu prawu. Jesteśmy bezradni - mówią autorzy pomysłu.

- Dziwna akcja, ale w czasie meczu nasz kontrahent może sobie reklamować na elektronicznych banerach, co mu się podoba. Nam nic do tego - mówi prezes Polonii Bytom Damian Bartyla. To się jednak zdarzyło po raz ostatni. Bo Polonia zerwała współpracę z firmą BT Sport, która w ramach barterowej umowy użyczała elektronicznych reklam. Podobnie postąpił Śląsk Wrocław.

- Nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by na naszym stadionie dochodziło do łamania prawa - tłumaczy prezes Śląska Piotr Waśniewski.

- Umówiliśmy się, że meczem z Lechią Gdańsk, kończymy współpracę, ale od razu zastrzegliśmy, że nawet podczas tego spotkania nie życzymy sobie zakazanych reklam - dodaje szef Śląska.

Zamiast tego kibice zobaczyli 15-sekundowe ekspozycje ze znakami zapytania. - Myślałem, ze BT Sport swój czas wykorzysta inaczej, ale oczywiście miał prawo do pokazywania pytajników - przyznaje Waśniewski.