Kliknij na zdjęcie, aby je skomentowaćPortugalski szkoleniowiec powoli układa sobie Legię na swój sposób. Ci zawodnicy, którzy mu nie pasują, są odstawiani na boczny tor. Na pierwszy ogień poszedł reprezentant Polski Krzysztof Mączyński, ale drugi w kolejce ma być Chris Phillips. Pomocnik drużyny narodowej Luksemburga od początku swojego pobytu przy Łazienkowskiej, delikatnie mówiąc nie zachwyca. Na swojej koronnej pozycji, defensywnego pomocnika, grał co najwyżej przeciętnie. Natomiast próba przestawienia go na środek defensywy, zakończyła się totalną katastrofą.

Były piłkarz francuskiego FC Metz, w tym sezonie spędził na boisku zaledwie 392 minuty. Strzelił jednego, bardzo efektownego gola, w meczu o Superpuchar z Arką Gdynia. Ale poza tym niewiele da się powiedzieć dobrego o jego postawie. Reprezentant Luksemburga jest wolny, mało zwrotny i przewidywalny dla swoich rywali. Na dodatek ma problemy zdrowotne, które nie ułatwiają mu dojścia do wysokiej formy.

Wszystko wskazuje jednak na to, że w Legii zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich możliwości, już mieć nie będzie. Trener Sa Pinto zamierza stawiać na innych zawodników, a Phillipsa najchętniej pozbyłyby się ze swojej drużyny. Luksemburczyk ma jednak ważny kontrakt z Legią do końca grudnia 2019 roku. W Warszawie najchętniej wytransferowaliby go już w zimowym okienku transferowym, ale o chętnych na jego usługi, może brakować.

Tym bardziej, jeżeli trzeba byłoby wyłożyć na to konkretne pieniądze. Możliwe, że przy Łazienkowskiej zaproponują Phillipsowi wcześniejsze rozwiązanie kontraktu, chociaż to będzie wiązało się z wypłatą odszkodowania, którego wysokość wyniesie z pewnością przynajmniej kilka miesięcznych pensji. O ile 24-letni pomocnik w ogóle zgodzi się na takie rozwiązanie…