Aktualności
 
Reklama "made in China"
 
1. kwietnia 2010, 20:27
autor: Marek Jakubowski
źródło: własne
 
Czy dzięki transferowi Chińczyka Fangzhuo Legia jest w stanie przebić się na tamtejszy rynek i sprzedawać swoje gadżety? Wielkim piłkarskim klubom się to udało.

Przybycie do warszawskiej Legii Donga Fangzhuo wywołało wielkie poruszenie w polskim światku piłkarskim. W końcu to pierwszy Chińczyk w Ekstraklasie. Grali w niej już piłkarze z Bałkan, Brazylii, czy Hiszpanii, ale reprezentanta kontynentu azjatyckiego jeszcze nie mieliśmy. Wszystko wskazuje na to, że ściągnięcie byłego zawodnika Manchesteru United (tak się najchętniej o nim mówić, choć zaliczył tam trzy oficjalne mecze) to stricte zabieg marketingowy.

W większości krajów zachodnich, gdzie polityka klubowych pamiątek rozwinięta jest na najwyższym poziomie, grają piłkarze z Azji. Nie rzadko tylko po to, aby jego rodacy kupowali dużą ilość koszulek takich drużyn jak np. Manchester United. Tutaj pojawia się pytanie, czy Legia będzie w stanie sprzedać choć niewielki procent trykotów, jaki sprzedają choćby Anglicy z nazwiskiem swojego Japończyka.

W klubie ze stolicy liczą na to, że ich nowy zawodnik rozsławi Legię w swoim kraju. W istocie Chiny to zdecydowanie najludniejszy kraj na świecie. Czy warszawski klub jest w stanie zacząć zarabiać na gadżetach z Dongiem? – Zainteresowanie nawet niewielkiej części populacji Chin, należy liczyć w milionach – optymistycznie komentuje całą sprawę prezes Legii – Leszek Miklas.

Jak na razie Dong zagrał w czterech oficjalnych meczach. Dwa z nich zaczynał od pierwszej minuty, jednak przeciwko Ruchowi Chorzów w Pucharze Polski od razu po pierwszej połowie został zmieniony. To zdecydowanie za mało, aby stać się pupilem fanów Legii, a tym bardziej zawodnikiem rozpoznawalnym w Chinach.

Obecnie niemal każdy bogaty klub europejski posiada człowieka od wyszukiwania utalentowanych piłkarzy w Azji. Tacy właśnie ściągnęli Fangzuho na Wyspy. Mówiono, że działaczom z Old Trafford zależało bardziej na żywej reklamie w Chinach, jednak Dong był po prostu za słaby. Należy jednak podkreślić, że za słaby na Wayne’a Rooney’a czy Cristiano Ronaldo, czyli najlepszych zawodników naszego globu.

W Legii twierdzą, że na Fangzhuo nigdy by nie zwrócili uwagi, gdyby nie jego umiejętności piłkarskie. Sam zainteresowany jest świadom swojej roli w nowym klubie. – Zawodnik musi swoją osoba przynosić klubowi pieniądze i ja nie mam nic przeciwko temu. Samo bycie Chińczykiem jednak nie wystarczy, trzeba jeszcze dobrze grać w piłkę – mówi.

Najlepiej zawodnikowi wiodło się w Belgii. W 2006 roku został królem strzelców drugiej ligi belgijskiej w barwach Royal`u Antwerp, skąd trafił właśnie do Manchesteru. Wziął również udział w igrzyskach olimpijskich w Pekinie, a także zaliczył 13 meczów w kadrze narodowej. – Fanki nie rzucają mi się na szyję, ale zdarza się, że gdy idę ulicą jestem pozdrawiany, czy proszony o autograf – mówi sam o sobie.

Na razie ciężko prokurować, czy zawodnik będzie zbawieniem marketingowym Legii. Warto, aby działacze zastanowili się jak rozwiązać konflikt z ich najwierniejszymi fanami, a dopiero później szukali nowych w Chinach.
 
 
 
powrót » do góry » drukuj wyślij link komentarze (0) dodaj komentarz