Wywiady
Proporcje powinny być odwrotne
17. marca 2012
autor: Jakub Jankowski
"W naszej lidze na kilkuset zagranicznych zawodników 20-30% coś wnosi do rozgrywek" - uważa Marek Chojnacki.

Kliknij na zdjęcie, aby je skomentować
- Z 16 klubów ekstraklasy, tylko pięć nie pozyskało tej zimy zagranicznych zawodników. Są w tym gronie Wisła i Lech, które praktycznie nikogo nowego nie ściągnęły. Dlaczego wciąż tak masowo przychodzą do naszej ligi obcokrajowcy?
Marek Chojnacki: - Nasi młodzi piłkarze są słabo szkoleni i często bardzo ciężko jest znaleźć ciekawych zawodników. Natomiast, jeśli już tacy są, to kluby z niższych lig chcą za nich duże pieniądze. Na jednym transferze próbują zbudować roczny budżet. Wtedy kluby z wyższych lig biorą zagranicznych zawodników, już wyszkolonych. Choć są też młodzi spoza Polski, jak Dzalamidze. Problem jest jeszcze jeden. U nas skauting w klubach jest mocno amatorski. Zimą skautom nie chce się jeździć i szukać nowych graczy. Korzystają tylko z filmów wideo i na tej podstawie podejmują decyzje o przydatności zawodników.

- Kiedy pan wyjechał do Grecji w latach osiemdziesiątych, załapać się do klubu na obczyźnie było dużo trudniej.
- Jak byłem w Ethnikosie, wówczas w drużynie mogło być maksymalnie dwóch obcokrajowców. I musieli być lepsi od Greków. Byłeś za słaby, to wypadałeś z zespołu. Teraz funkcjonuje Prawo Bosmana. Federacje piłkarskie danych krajów praktycznie już nic nie mogą zrobić z liczbą obcokrajowców w ligach.

- Co do naszych drużyn, rola zagranicznych zawodników w Legi i Wiśle była jednak nie do przecenienia przy walce w Lidze Europy.
- W przypadku Legii się nie zgodzę. Uważam, że dla warszawskiego zespołu więcej zrobili Polacy. W Wiśle roi się od obcokrajowców, więc faktycznie ten wynik to ich zasługa. Tylko czy w Krakowie mają się z czego cieszyć? Przecież to miał być zespół na Ligę Mistrzów, a nie Ligę Europy. Więc czy to jest dobry wynik? W naszej lidze na kilkuset zagranicznych zawodników 20-30% coś wnosi do rozgrywek. Reszta prezentuje ten sam poziom, co Polacy. A proporcje powinny być odwrotne. Spójrzmy na Cracovię, czy Zagłębie. Tam przyjezdni są wręcz w odwrocie.

- Kiedyś pierwsza liga była przedsionkiem dla ekstraklasy, do której miała przekazywać najzdolniejszych zawodników. Dzisiaj też zaczyna masowo ściągać piłkarzy z zagranicy.
- Wszystko przez otwarty rynek pracy. Jest sporo Ukraińców, Białorusinów czy Litwinów. Dla nich gra w Polsce to szansa na zarobek. To coś podobnego do tego, jak w latach dziewięćdziesiątych my jeździliśmy do Niemiec i graliśmy w trzecich, czwartych ligach.

- A nasze kluby stać na dobrych obcokrajowców?
- Na tych zza wschodu czy z Bałkanów na pewno. Oni zaniżają średnie pensje. Wkrótce nasi zawodnicy spuszczą z tonu. Klubom będzie się opłacać zatrudniać właśnie Ukraińców, czy Białorusinów. Wiele zespołów w Polsce boryka się z problemami finansowymi. To jeden z dowodów na to, że Polacy chcą za duże pensje.

- A sam system wprowadzania obcokrajowców do klubów? Pan niedawno prowadził ŁKS, w którym było kilku zawodników spoza Polski.
- W większości klubów jest tak, że to menadżer dzwoni i wciska piłkarza. A powinno się najpierw ocenić, jakiego zawodnika potrzeba i jakim budżetem się dysponuje. Mieć kilku ludzi w całej Polsce i z nimi o tym dyskutować. Oglądać mecze, przypatrywać się najciekawszym zawodnikom. U nas, jeśli nawet zespół jest budowany od dłuższego czasu, to przychodzi prezes i mówi, że trzech trzeba sprzedać, bo potrzeba pieniędzy. I menadżerowie próbują wtedy podsyłać swoich graczy.

- Gdy pan prowadził ŁKS, grał w zespole Paulinho, który ostatnio zadebiutował w reprezentacji Brazylii. Pan się nie poznał na jego talencie...?
- To nie było tak! Gdy był u nas, miał 19 lat. Właścicielem jego karty był Algimantas Breikstas, wówczas nowy akcjonariusz ŁKS, który jako wkład w klub wniósł kapitał ludzki, czyli m.in. Paulinho i Jucę. Po pół roku Litwinowi znudził się ŁKS. Ponieważ ci zawodnicy prawnie byli do nas wypożyczeni z FC Vilnius, Breikstas zabrał ich ze sobą. Chciałem, żeby zostali, bo by się bardzo przydali. Jednak ŁKS nie było stać, żeby ich zatrzymać. Sam Breikstas nie był chętny. To cała historia związana z pobytem Paulinho w Polsce.
powrót » do góry » drukuj wyślij link komentarze (0) dodaj komentarz