Wywiady
Hajto: Nie dostałem nic za darmo
11. lutego 2012
źródło: ASInfo
Tomasz Hajto otrzymał tymczasową licencję UEFA PRO, dzięki czemu w rundzie wiosennej będzie mógł już prowadzić Jagiellonię.

Kliknij na zdjęcie, aby je skomentować
- W czwartek obronił pan pracę dyplomową z kursu UEFA A, a w piątek dostał się na kursu UEFA PRO. Jak wyglądały oba egzaminy?
Tomasz Hajto: - Jeśli chodzi o kursu UEFA A, to jak każdy miałem egzamin pisemny, a później musiałem obronić pracę dyplomową. Udało się to i dostałem certyfikat. Ostatnio wprowadzono taki przepis, że na kurs UEFA PRO trzeba zdać egzamin, co udało mi się w piątek. Zostałem przyjęty na tę edycję kursu, który już się rozpoczął i na tej podstawie dostałem tymczasową licencję UEFA PRO.

- O czym traktowała praca dyplomowa?
- Wolałbym nie mówić o takich rzeczach, ale pisałem o wadach postawy u młodych adeptów młodych piłki nożnej, o świadomości ich rodziców w tym aspekcie.

- Mógłby pan tak szczerze powiedzieć, czy uczęszczanie na kurs UEFA A i napisanie tej pracy pomoże jakoś panu w pracy jako trener w Ekstraklasie?
- Nie chciałbym rozstrzygać, czy to coś daje, czy nie. Po to są te kursy, by uczyć się nowych rzeczy. Panowie Śledziejewski i Maranda bardzo często wyjeżdżają na różne kursy, przywożą jakieś ciekawostki, interesują się tą tematyką na bieżąco, są w stałym kontakcie z federacją niemiecką i angielską. Myślę, że o to właśnie chodzi. Na pewno nie było mi łatwo zdać tych egzaminów, kosztowało mnie to naprawdę bardzo dużo wysiłku. To się tylko tak wydaje, że to jest łatwa sprawa.

- Gdy pojawił się temat zatrudnienia pana przez Jagiellonię Białystok, Łazarek z Piechniczkiem zapierali się, że nie ma takiej możliwości, żeby został pan trenerem w Ekstraklasie.
- Po prostu powiedzieli, że na ten moment, w którym wystąpiłem do nich z prośbą o przyznanie licencji UEFA PRO, nie było takiej możliwości. Więc zapytałem się, co mam zrobić, jako Wybitny Reprezentant Polski, żeby dostać tę licencję. Usłyszałem, że muszę dostać dyplom z kursu UEFA A i zostać przyjęty na UEFA PRO. Ja to wszystko zrobiłem, nie dostałem nic za darmo, zdałem wszystkie egzaminy jak każdy trener z licencją UEFA PRO. Nie chciałbym już teraz wracać do tamtych spraw, bo za dużo stresu i braku snu kosztowały mnie dwa ostatnie dni. Ostatnio przeczytałem, że Hajto wykluczył jednego zawodnika, żeby sprawdzić taktykę podczas gry w dziesiątkę. Tym niedoinformowanym chciałem teraz powiedzieć, że w tamtym meczu skorzystałem ze wszystkich zmian i w momencie, gdy jeden z piłkarzy dostał czerwoną kartkę, to z przymusu graliśmy w osłabieniu. Miałbym wtedy wejść na boisko? Czy może Darek Dźwigała? To są takie rzeczy, których nawet nie chce mi się prostować.

- Daje pan sobie jakiś konkretny czas na wybicie się w Jagiellonii?
- Ja sobie nic nie daję, chcę po prostu spokojnie pracować. Wspólnie z Darkiem Dźwigałą chcemy prowadzić zespół i zobaczyć, czy mamy rację co do naszej koncepcji gry. A z czasem to jest tak, że można sobie dawać go na wiele rzeczy, ale piłka nożna jest tak nieprzewidywalna, że może być różnie.

- Jakiś czas temu mówiło się, że pańskimi asystentami mają zostać Piotr Świerczewski i Arkadiusz Onyszko. Rzeczywiście było coś na rzeczy czy to były tylko medialne spekulacje?
- Najpierw miał powstać duży sztab szkoleniowy, ale powiem szczerze, że później się zastanowiłem i stwierdziłem, że będę pracował tylko z Darkiem Dźwigałą.

- Powodem nie było przypadkiem to, że Świerczewski również lubi postawić na swoim i w pewnym momencie przestalibyście się dogadywać?
- Nie, to nie ma z tym nic wspólnego.

- Końcem końców Świerczewski został menedżerem ŁKS-u. Według pana sprawdzi się w tej roli?
- A dlaczego ma się nie sprawdzić? Przecież to nie jest człowiek wzięty z choinki, tylko ktoś, kto całe życie spędził przy piłce. W takiej roli ma się sprawdzać ktoś, kto - naturalnie nie obrażając nikogo - pracował 20 lat na budowie? Chyba będzie mu ciężej niż Piotrkowi, który 20 lat grał w piłkę. Dzisiaj Piotrkowi ciężko byłoby zostać bankierem, ale nie będzie miał problemu, żeby ponownie zaadaptować się w piłce, podobnie jak ja. Zawsze będę stał za nim murem. On ma swoje zdanie, które trzeba szanować, podobnie jak moje czy kogoś innego, kto w piłce czegoś dokonał.

- Oczywiście, ale nie każdy wielki piłkarz zostaje trenerem.
- Nie każdy, ale Piotrka najpierw trzeba sprawdzić, dać mu szansę. Nie można od razu powiedzieć, że mu się nie uda.

- Świerczewski cały czas upiera się, że jest menedżerem ŁKS-u, ale od początku mówi się, że tak naprawdę będzie pełnił rolę trenera. Czy nie uważa pan, że lepiej by było, gdyby jasno się określił, że chce prowadzić zespół? Może wtedy PZPN w końcu by ustąpił i łaskawszym okiem spojrzałby na zasłużonych piłkarzy, którzy chcą zostać trenerami?
- Czytałem wypowiedzi Piotrka i z nim rozmawiałem i z tego wynika, że jest dyrektorem zespołu czy menedżerem, kimś w rodzaju "team managera". To jest osoba ściśle związana z drużyną i ma prawo uczestniczyć w zajęciach. Ja nic dziwnego w tym nie widzę. Piotr jest moim przyjacielem i będę go wspierał.

- Przejdźmy teraz do pańskiej drużyny: czy Jagiellonia ma jakiś konkretny cel na rundę wiosenną? Praktycznie macie taką samą przewagę nad strefą spadkową jak stratę do miejsca premiowanego awansem do Ligi Europy.
- Niech pan zadzwoni do prezesa Kuleszy, skąd ja mogę wiedzieć?

- Myślałem, że rozmawiał pan na ten temat z władzami klubu.
- Byłem na dwóch obozach, miałem egzaminy, więc kiedy miałem siąść z prezesem i odbyć z nim dłuższą rozmowę? Nie ma konkretnych celów, dajcie mi po prostu popracować przez te pół roku, na koniec sezonu zobaczymy, jakie są efekty, i wtedy będziemy rozmawiać.

- Wierzy pan, że uda się przenieść jakieś wzorce z Bundesligi na polski grunt?
- Właśnie po to chcę pracować, żeby wykorzystać moje doświadczenie. Miałem 37 trenerów podczas mojej przygody z piłką - jednych krócej, drugich dłużej. Byli i wielcy, i słabsi fachowcy. Człowiek uczy się całe życie, więc wydaje mi się, że nie będę wzorował się na nikim konkretnym. Na pewno będę chciał stworzyć wspólnie z Darkiem Dźwigałą swój własny styl i się nim kierować. Znamy się od 20 lat, bardzo dobrze się rozumiemy, świetnie się uzupełniamy i dlatego chcemy razem pracować.

- Jakie zatem konkretne rzeczy z Zachodu będzie pan wprowadzał do swojej pracy trenerskiej?
- Nie chcę o tym mówić, to są moje sprawy. Zobaczymy, jak to z czasem będzie wyglądało na boisku.

- Wiele osób liczy na to, że Tomasz Hajto ubarwi naszą Ekstraklasę, w której brakuje charyzmatycznych postaci na ławkach trenerskich.
- Dziwne, że nikt nie martwi się, że kolejny trener uzyskał licencję i w przyszłości może zabrać mu pracę (śmiech). Zobaczymy, jak to będzie, czas pokaże. Zobaczymy, jak będę reagował na porażkę, bo to będzie coś nowego w moim przypadku. U Darka zresztą też. Wspólną pracą chcemy do czegoś dojść, dlatego o wszystkim w drużynie będziemy decydować wspólnie.

- Jeśli chodzi o personalia, to ostatnio Tomasz Frankowski przyznał, że nie wiadomo, czy jego kontrakt zostanie przedłużony. Będzie chciał pan przekonać prezesa, by "Franek" został w drużynie Jagiellonii na kolejny sezon?
- Zadam panu pytanie: czy Tomek Frankowski jest ikoną Jagiellonii Białystok?

- Tak.
- Strzelił wiele bramek w lidze, grał w reprezentacji Polski, należy mu się jakiś szacunek?

- Oczywiście.
- No właśnie. Gdy przyszedłem jako nowy trener do klubu, to zacząłem sprawdzać przydatność każdego piłkarza. Powiedziałem, że każdy u mnie i Dźwigały startuje od zera i stopniowo wyrabia sobie jakiś kredyt zaufania. W tej chwili jesteśmy po dwóch obozach przygotowawczych i Tomek Frankowski wystąpił praktycznie we wszystkich meczach towarzyskich, grał na dobrym poziomie, dobrze trenował i na dzień dzisiejszy jest w składzie, który ma największe szanse na udział w pierwszym meczu ligowym. Jeżeli Tomek Frankowski w meczach ligowych będzie grał w pierwszym składzie i nadal będzie strzelał bramki, to ja będę pierwszy, który pójdzie do prezesa i poprosi o to, żeby tę umowę przedłużyć. Ale zobaczymy, czy Tomek jest w stanie w tym wieku wytrzymać obciążenia Ekstraklasy. Może być też tak, że w czerwcu "Franek" dołączy do naszego sztabu szkoleniowego, jeśli sam stwierdzi, że nie jest już w stanie grać na wysokim poziomie. Wytrzymajmy to ciśnienie, nie wywierajmy jakiejś presji na mnie czy na władzach klubu i nie mówimy, że już teraz trzeba przedłużyć ten kontrakt. Z dużym wyprzedzeniem przedłuża się umowę z dwudziestokilkulatkiem. Ryan Giggs czeka do ostatniej chwili i wtedy z nim umowę przedłużają. Taka jest po prostu kolej rzeczy.

- Tyle, że Giggs właśnie przedłużył kontrakt. Na pół roku przed jego wygaśnięciem.
- Tylko widział pan, jakie Giggs ma zdrowie? On biega więcej niż ci młodzi! A Tomek bazuje na swoim sprycie i strzelaniu bramek. Tak jak powiedziałem: jeżeli będzie się dobrze prezentował, w czerwcu pierwszy pójdę do prezesa i poproszę o przedłużenie kontraktu. A jeśli Tomek będzie chciał skończyć z graniem, to od razu powiem, że tacy ludzie powinni zostać w klubie i z nim współpracować. Gdy przychodziłem do klubu, zastałem drużynę taką, jaką zastałem. Nie wypowiadam się, czy ona była zła, czy dobra. Po prostu musieliśmy najpierw zastanowić się razem z Darkiem, przyjrzeć naszym podopiecznym na treningach i stwierdzić, kto nam się przyda w rundzie wiosennej. I teraz wszyscy widzą takie ruchy w drużynie, jakie widzą.

- No właśnie, w piątek rozwiązano kontrakt z Grzegorzem Bartczakiem.
- Skoro rozwiązano kontrakt, to znaczy, że nie miał szans na grę. Ale to jest chłopak, który bardzo ciężko pracował na treningach i życzę mu powodzenia, żeby piłka nadal sprawiała mu przyjemność i żeby znalazł sobie klub.

- Z kolei do zespołu dołączył Tomasz Bandrowski, który długo ostatnio pauzował z powodu kontuzji. Rozumiem, że mimo tych notorycznych urazów widzi pan w nim potencjał.
- Na dzień dzisiejszy chciałbym, żeby Tomek przede wszystkim zaczął grać we wszystkich sparingach. On potrafi grać bardzo dobrze, ale potrzebuje czasu, by dojść do siebie do takiej kontuzji. Gdy przyszedł do nas, dopiero wracał do treningów z piłką, dlatego na obozie w Turcji rozegrał tylko 40 minut. Nie mogę powiedzieć, że obecnie ma potencjał. Kiedyś miał bardzo duży, ale teraz musi go potwierdzić.

- W styczniu Wojciech Łazarek powiedział, że ma pan "odjechaną wizję zespołu". Jest coś w tym?
- Co mam powiedzieć (śmiech)? Każdy może określać moją wizję jak chce. Ja mam swoją wizję, poczekajmy na efekty.
powrót » do góry » drukuj wyślij link komentarze (0) dodaj komentarz