Wywiady
Michniewicz: Liga odgrzewanych kotletów
25. października 2012
autor: Jakub Jankowski
"Przychodzą do nas zawodnicy którzy już coś ugrali i chcą w Polsce dokończyć emeryturę, albo piłkarze mało znaczący" - mówi Czesław Michniewicz.

Kliknij na zdjęcie, aby je skomentować
- Za nami osiem kolejek ekstraklasy. To dobry moment, żeby podsumować transfery w naszym kraju. Po tych pierwszych meczach ciężko wskazać jakąś nową gwiazdę w lidze…
Czesław Michniewicz
: - Niestety. Przychodzą do nas zawodnicy którzy już coś ugrali i chcą w Polsce dokończyć emeryturę, albo piłkarze mało znaczący. Z tą drugą grupą jest taki problem, że ponieważ ich nie znamy, za dużo od nich wymagamy. A to często bardzo przeciętni gracze. Co gorsza, ich umiejętności do końca nie znają sami menadżerowie, którzy proponują ich do naszej ligi. Takich graczy chcą jak najszybciej wcisnąć do klubów i zyskać na tym finansowo. Inna sprawa, że zespoły już się na tym poznały i nikt „w ciemno” nie kupuje piłkarzy. Co najwyżej bierze się ich za darmo.

- Czyli nie ma Pan swojego zdecydowanego transferu numer 1 w ekstraklasie?
- Nie potrafię takiego wskazać. Po pierwszym meczu dużo mówiło się na temat Węgra Gergo Lovrencsicsa, który gra w Lechu Poznań. Ale z czasem zrobiło się o nim ciszej. Cały czas liczę, że wreszcie maksimum swoich umiejętności zaprezentuje Jorge Salinas z Legii Warszawa. Póki co, ma problemy żeby na stałe wejść do podstawowego składu. W pozostałych klubach transfery miały zasadę „odgrzewanego kotleta”, czyli były to przejścia zawodników w obrębie naszej ligi, które nic nie zmieniają jeśli chodzi o poziom rozgrywek.

- Sporo zmieniło się w Widzewie Łódź i Polonii Warszawa, czyli klubach gdzie Pan niedawno pracował. Teraz tańsi piłkarze spowodowali, że oba kluby są wysoko w tabeli.
- Widać, że nie trzeba dużo inwestować, żeby być w czubie tabeli. Jednak wszystko zależy od punktu odniesienia. A niech takim będzie liga szwedzka czy czeska. Z klubami z tych krajów graliśmy w pucharach i efekt każdy zna. W Polonii i Widzewie zorientowano się, że zawodnicy z wysokim kontraktami gwarantowali tylko środek tabeli. Widzew pokazał kierunek, którym powinny pójść inne kluby. Pozbył się drogich zawodników, a w ich miejsce wziął młodszych i tańszych.

- Dołuje za to inny klub z województwa łódzkiego – GKS Bełchatów. Tam pożegnano piłkarzy zamieszanych w aferę korupcyjną.
- Bełchatów ma słabe wyniki, ale gra naprawdę przyzwoicie. Druga sprawa jest taka, że kiepsko ułożył im się terminarz, bo już na początku grali z mocnymi zespołami. Z drużyn, które są w dole tabeli, Bełchatów gra najlepiej. Na pewno jest lepszy od Podbeskidzia Bielsko-Biała. Choć najlepsze czasy już za Bełchatowem. Pamiętam, gdy był tam Mateusz Cetnarski, Jacek Popek, czy Łukasz Sapela. Odeszli i posypał się cały szkielet zespołu.

- Wspomniał Pan o Podbeskidziu. Teraz będzie grać tam Ireneusz Jeleń. Nie za wcześnie na powrót do Polski?
- Irkowi jest na rękę, żeby odbudować piłkarską formę blisko rodzinnego domu. Tutaj na pewno nie decydowały finanse. On chce znów zacząć grać. Jestem zdania, że do końca rundy pogra w Bielsku-Białej i zimą odejdzie.

- Bo w przeciwnym razie może skończyć jak Adrian Sikora, który teraz z Podbeskidzia przeszedł do Piasta Gliwice. Daleko mu do formy, którą prezentował kiedyś…
- Błędem było, że Adrian w ogóle wyjeżdżał. To był zawodnik, który w tygodniu potrzebował trochę więcej odpocząć, niż pozostali, bo często narzekał na kontuzje. Wyjechał na zachód, a tam reżim treningowy jest dużo ostrzejszy. Nikt się z nim nie patyczkował, a jemu brakowało właśnie świeżości i chwili wytchnienia. Z Jeleniem będzie inaczej. On przez cały okres pobytu zagranicą był podstawowym zawodnikiem w swoich klubach. Szybko wróci do formy.

- W Lechii Gdańsk zwiększyła się kolonia piłkarzy z Widzewa. Do Sebastiana Madery i Piotra Grzelczaka dołączył Jarosław Bieniuk. Wrócił też Bartosz Kaniecki…
- Ja się tylko z tego cieszę. Gdybym został w Widzewie rok dłużej, to właśnie w oparciu o takich zawodników mógłbym walczyć o puchary. Ale wiadomo, jak cała sytuacja się skończyła… Bieniuk i Madera poza meczem ze Śląskiem Wrocław, zagrali dotychczas bardzo dobrze. Są nie tylko dobrymi piłkarzami. Mają też poukładane w głowie. Nie będę ukrywał, że gdy rozmawiałem z działaczami Lechii o swojej ewentualnej pracy w Gdańsku, to zabiegałem jeszcze o innego widzewiaka - Łukasza Brozia. Nie wyszło. Teraz o tego zawodnika pytają pewnie dużo bogatsze kluby.

- Wspomniana Lechia była dobrą trampoliną dla Jakuba Koseckiego, który świetnie gra w Legii i teraz otrzymał powołanie do kadry.
- Wreszcie ktoś dał mu szansę w Legii. On najpierw był wypożyczony do ŁKS, później do Lechii. To wszystko wyszło mu na dobre. Teraz Janek Urban na niego postawił i chłopak jest bliski debiutu w kadrze.

- Teraz spytam o Pana. Kiedy możemy się spodziewać, że Czesław Michniewicz znajdzie nowy klub?
- Kluby szukają oszczędności. W efekcie stawiają na młodszych i tańszych trenerów, przed którymi otwiera się szansa. Ja też kiedyś dostałem taką szansę od Lecha Poznań. Teraz jestem bezrobotny, nie utrzymałem się na swoim stanowisku. Ale to też może czekać obecnych szkoleniowców. Ja m.in. pracuje przy transmisjach telewizyjnych i spokojnie czekam na propozycje.
powrót » do góry » drukuj wyślij link komentarze (0) dodaj komentarz