Kliknij na zdjęcie, aby je skomentowaćW Zagłębiu mają pełne prawo być zadowoleni z rundy jesiennej. Mimo to, można się spodziewać, że zimą do zespołu z Lubina dołączą nowe twarze. - Drużyna potrzebuje "dopływu świeżej krwi", dwóch, trzech przemyślanych ruchów. Prowadzimy taką politykę, że nie operujemy nazwiskami, dopóki transfery nie zostaną sfinalizowane. Mogę zdradzić, że chcemy wzmocnić atak i w ostatnich miesiącach nasi skauci analizowali grę zawodników o walorach ofensywnych – tłumaczy Burlikowski.

Dyrektor sportowy Zagłębia nie ukrywa, że są zawodnicy którzy mogą także odejść z zespołu. O ile do klubu z Lubina wpłynie odpowiednia oferta, nikt nie będzie zatrzymywany na siłę. - Nie wykluczamy takiej sytuacji i jesteśmy przygotowani na takie ruchy. Póki co do klubu nie wpłynęły żadne oferty, ale pamiętajmy, że okno transferowe jeszcze jest zamknięte – mówi Burlikowski.

Działacz Zagłębia jest zadowolony z zawodników, którzy dołączyli do drużyny prowadzonej przez trenera Piotra Stokowca latem. - Transfery zawsze wiążą się z pewnym ryzykiem, ważne, by wykonywać przemyślane ruchy. Nam "wypaliło" większość transferów. Wiosną Zagłębie nie traciło bramek, bo wzmocniliśmy naszą defensywę. Aleksandar Todorovski i Maciej Dąbrowski podnieśli jakość sportową drużyny – podkreśla Burlikowski.

Rozczarowaniem była z kolei postawa Jana lasko który był ściągany do Lubina z wielkimi nadziejami. - Vlasko był zawodnikiem drużyny, która walczyła w europejskich pucharach i Słowacy dyktowali za niego zaporową cenę. Pracowaliśmy długo nad tym transferem i rozgrywający trafił do nas na kilka dni przed startem ligi. Jan Vlasko potrzebuje okresu przygotowawczego, by zgrać się z drużyną – twierdzi dyrektor sportowy Zagłębia.