Minął termin, w którym wiceprezes Odry Marek Zdrahal obiecał piłkarzom z Wodzisławia wypłatę zaległych pensji. Niestety, na ich konta w ciągu tygodnia nie wpłynęły żadne pieniądze.

- To była wspólna decyzja zawodników i sztabu szkoleniowego, bo mamy już dość zwodzenia nas i obiecywania gruszek na wierzbie, a później nie dotrzymywania słowa - powiedział jeden z piłkarzy Odry.

Zawodnicy zdementowali także informację o tym, że na ich konta przed ostatnim meczem z Ruchem Radzionków trafiła w sumie kwota 50 tysięcy zł.

- Tych pieniędzy było tylko 25 tysięcy i zostały podzielone na całą drużynę, a także pracowników klubu. W sumie wypadło więc po niespełna tysiąc złotych na głowę - twierdzą anonimowo gracze z Wodzisławia, dodając, że zaległości w wypłatach sięgają nawet ośmiu miesięcy.

- W kwestii pieniędzy nic się nie ruszyło - mówi trener Odry Leszek Ojrzyński. - Doszło już nawet do tego, że w środę nie mieliśmy pieniędzy na obiad. W końcu prezes Dariusz Kozielski wyjął 400 zł z własnej kieszeni i zafundował drużynie posiłek, a później kupił jeszcze dla chłopaków odżywki. Prezes Zdrahal miał być w klubie codziennie, ale od tygodnia nikt go nie widział. Szkoda, bo bardzo chciałbym się z nim spotkać i zapytać, co będzie dalej z Odrą, a także ze mną. Pracuję w tym klubie już trzy miesiące i nie dostałem jeszcze żadnej wypłaty. Skoro dla kilku osób w Wodzisławiu jestem niewygodny, bo dopominam się o pieniądze dla zespołu, to może trzeba ze mną rozwiązać kontrakt. O tym też nie mam jednak z kim w Odrze porozmawiać.

Wiceprezes Marek Zdrahal zadzwonił do najbardziej doświadczonego piłkarza Odry Jana Wosia, informując go, że z powodu kolejnych polsko-czeskich przepychanek akcjonariuszy nie udało mu się zdobyć całej kwoty potrzebnej na pokrycie zaległości, ale w piątek na konta zawodników na pewno wpłyną jakieś pieniądze. Na razie nie ma jednak nawet na wynajęcie autobusu na mecz.